W tym roku mama wyjechała na urlop, zostawiając nam "wolną chatę" - dom do pilnowania, podlewania kwiatów i zażywania uroków tarasu. Jest to dla nas taki mały przedsmak wakacji, podczas którego w wolnym czasie zażywamy słońca, nadrabiamy lektury i organizujemy spotkania towarzyskie przy grillu.
Jednym z symboli wakacyjnych przyjemności, na który czekam cały rok, jest chłodnik mamy z młodymi zeimniaczkami i skwarkami, koniecznie spożywany na świeżym powietrzu, na tarasie, w gorące popołudnie. W tym roku postanowiłam zmieżyć się z legendą i sama go przygotować. Wyszedł pyszny, taki jak lubię, słony i orzeźwiający.
Wykonanie jest bardzo proste, a efekt zadowoli każdego smakosza.
ok. 2 l jogurtu, kefiru lub zsiadłego mleka
pęczek botwinki
1 ogórek
pęczek rzodkiewki
sałata masłowa
koperek
1 łyżka octu
koncentrat buraczany w butelce
sól, pieprz
Botwinkę myjemy, kroimy całość, gotujemy do miękkości z łyżką octu w takiej ilości wody, żeby ją przykryła. Studzimy i mieszamy z jogurtemm kefirem lub zsiadłym mlekiem (lub wszytskim po trochu). Wkrajami pokrojonego na plasterki ogórka, rzodkiewkę i sałatę pokrojoną w pasy oraz posiekany koperek (można dodać też inne warzywa, jak np. dymkę). Doprawiamy do smaku kilkoma łyżkami koncentratu buraczanego (sprzedaje go w buteleczce np firma Krakus), tak aby smak buraków był wyczuwalny. Solimy, pieprzymy do smaku (chłodnik powinien być słonawy, inaczej będzie bez smaku). Schładzamy w lodówce.
Podajemy koniecznie z małymi ziemniaczkami gotowanymi w mundurkach, polanymi słoniną ze skwarkami. Spróbujcie, to połączenie jest rewelacyjne!
1 komentarz:
Jezu, jak już tęsknię za chłodnikiem!
Ja buraczany robię na kefirze ze śmietaną, bo jogurt wydaje mi się taki za mało "polski". Za to chłodniczek serowy to tylko z ziemniakami ze skwarkami, to jest REWELACJA!
Prześlij komentarz